LOGISTYKA TRANSPORT DROGOWY TRANSPORT SZYNOWY TRANSPORT WODNY TRANSPORT LOTNICZY
02 maja 2024 r.
Reklama   +48 602 706 846     Kontakt 
www.pgt.plPokolenie Y
TSL › FELIETONY

Pokolenie Y

Piotr M. Sikorski

Nazywani także milenialsami stanowią dziś największą grupę młodych pracowników. Napisano na ich temat już n ton książek, artykułów i przyczynków nie zastanawiając się nad tym, że od wieków populacja w takim samym wieku stanowi liczący się zasób dla niegdyś rzemiosła, a potem głównie przemysłu i sektora usług. Biorąc pod uwagę rozkład normalny T-Studenta taka sama część tego pokolenia zrobi karierę, a pozostali będą się borykać z problemami codziennej egzystencji.

Nie przypuszczam, żeby w XIX wieku ówcześni „parowcy” (od wieku pary) mieli większe, a śmiem twierdzić, że znacznie mniejsze szanse na wynajęte lub własne samodzielne lokum. W identycznej sytuacji byli „maszyniści” (od wieku maszyn – czyli w I połowie XX wieku). Wiedząc, że wytwory przemysłu (a takimi są mieszkania, czy domy od, co najmniej XIX wieku) tanieją wraz ze wzrostem produkcji, a zwłaszcza od czasu wykształcenia się produkcji masowej ich dostępność wzrasta, za wyjątkiem okresu komunizmu, choć polski rynek deweloperski nigdy, jak dotąd, nie zdołał zbudować w ciągu roku tylu mieszkań, ile w latach 70. XX wieku budowali komuniści. Fenomen braku mieszkań w tym czasie należy tłumaczyć niezaspokojonym popytem wynikającym ze zniszczeń infrastruktury mieszkalnej w czasie II wojny światowej, świadomym rozbiciem przez komunistów rodzin wielopokoleniowych (potrzebne przynajmniej 2 mieszkania, zamiast jednego) i rosnącymi od okresu tzw. „małej stabilizacji” aspiracjami do posiadania własnego lokum. Z tego też czasu pochodzi nasze dzisiejsze, nietypowe dla bogatych społeczeństw (a za takie możemy się od co najmniej 2004 r. uważać), dążenie do posiadania versus do wynajmowania.

Podobna była sytuacja na rynku pracy ergo praca była dobrem rzadkim, w większości pensje były niskie (pomijam tych, którzy robili karierę), a warunki pracy dalekie od komfortu w XXI wieku. Przykłady kształtowania się ochrony pracownika dla „parowców”: ograniczenia w odniesieniu do pracy dzieci wprowadzono: w Wielkiej Brytanii do 1802 roku, w Prusach od 1839 roku, we Francji od 1841 roku, w Austrii od 1859 roku, ograniczenia wykorzystywania pracy kobiet: w Wielkiej Brytanii od 1844 roku, we Francji od 1848 roku, w Niemczech od 1878 roku, w Austrii od 1884 roku. Inspekcja przemysłowa pojawiła się: w Wielkiej Brytanii w 1833 roku, w Prusach w 1853 roku, we Francji w 1874 roku, a w Austrii w 1885 roku.

„Maszyniści” w Polsce po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku w Polsce podlegali prawu pracy byłych państw zaborczych. Najlepiej rozwinięte było ustawodawstwo poniemieckie, w którym umowa o pracę uznawana była za rodzaj kontraktu cywilnego. Ustawodawca zdecydował się wydać w 1928 r. osobne rozporządzenie, w którym uregulowana została umowa o pracę robotników. Postanowienia rozporządzenia nie utraciły swej mocy nawet po wejściu w życie kodeksu zobowiązań z 1934 r., w którym w art. 441 – 477 unormowano przepisy dotyczące umowy o pracę. Komuniści wprowadzili Kodeks Pracy w 1975 r. Wcześniej obowiązywały poszczególne akty prawne dotyczące różnych aspektów pracy najemnej, m.in. czas pracy regulowały przepisy z 1946 r.

Trzy zasady stosunku pracy nie uległy zmianie i nie sądzę, aby w przyszłości miało być inaczej, choć milenialsi nie zawsze chcą o nich pamiętać. To, że nie chcą o nich pamiętać wtedy, kiedy jest to dla nich wygodne nie jest ich cechą charakterystyczną. Większość ludzi na przestrzeni dziejów chciała, chce i będzie chciała pamiętać o poszczególnych zasadach tylko wtedy, kiedy to jest dla nich wygodne. Po pierwsze: za dobrą pracę wypłaca się zapisane w umowie wynagrodzenie. Po drugie: za bardzo dobrą pracę wypłaca się obowiązującą na danym stanowisku pracy premię. Po trzecie: za złą pracę wręcza się wypowiedzenie.

Zasada druga nie zawsze jest stosowana, choć na wielu ze stanowisk, na których nie obowiązuje można by ją wprowadzić, oczywiście stosując zasadę SMART. Idealnym rozwiązaniem dla pracodawcy jest tak zwana samofinansująca się premia. Czyli taka, przy której osiągniecie przez pracowników celów premiowych oznacza dla pracodawcy wzrost zysku większy, niż koszt wypłaconych premii. Klasycznym przykładem takiej premii jest premia dla sprzedawców.

Spotkałem się wśród milenialsów (choć nie tylko) z podejściem roszczeniowym posuniętym do granic proudhonizmu ergo znów nihil novi sub sole. Innymi słowy ich oczekiwania zakładały, że każda złotówka zysku wypracowanego przez przedsiębiorstwo winna być wypłacona pracownikom – tu kończy się podobieństwo do XIX-wiecznej idei – przy braku wymagań, co do jakości świadczonej pracy. Przypomina to jako żywo powiedzenie z czasów PRL: „czy się siedzi, czy się leży dwa tysiące (i premia) się należy”. Typowym skutkiem zastosowania takiego chciejstwa jest plajta.

Dlatego optowałbym raczej za zrozumieniem pozytywnych cech milenialsów, np. uznania, że praca służy dobremu spędzaniu czasu wolnego, a nie samej sobie, niż użalaniem się nad ich losem na rynku pracy, czy nieruchomości.



« powrót
Biuro Brokerskie Omega